Komentarze: 3
To było szleństwo... Ryzyko i podniecenie i piękne słowa i wreszcie dotyk i seks jakiego pragnęłam od dawna. Moja dojrzałość i jego udawana niewinność... Było tak cudownie. Wiedziałam że to zbyt piękne i stało się. Powiedział że sumienie mu nie pozwala zbliżać się do mnie, że musi odejść bo jest słaby i nie może się oprzeć , bo pragnie tak samo ale wie że to bez sensu. Pożegnałam Go i odszedł i miałam zpomnieć... Ale znowu jakimś przypadkiem nasze drogi się skrzyżowały, tak samo jak spojrzenia... I zaczął ranić słowami, jak ostrym nożem..., że nienawidzi, że go skrzywdziłam, że nie chce o mnie nigdy pamiętać, że jestem piękna ale nie dla niego, mądra ale nie dla niego i seksowna ale nie dla niego. On chce kobietę niewinną i młodą jak on sam. Przyznałam rację, odeszłam. To tak strasznie bolało - jego słowa, oskarżenia. Nie nie nie .Nie skrzywdziłam go , robiłam tylko to czego on pragnął, wszystko po to by był szczęśliwy i zadowolony. I nigdy niczego nie dostałam w zamian oprócz kilku pośpiesznych orgazmów. Więc dlaczego? Dlaczego czuję się tak podle.... Powiedziałam żegnaj....Może się uda, może go nigdy już nie zobaczę....